Nareszcie zlot kanału w Stolicy! :) Spotkanie było długie, odbyło się w dniach 2-8 marca roku 2007. Przez ten okres zawitało do Warszawy następujące grono ircowników: wilk (Szczecin), Coolio (Stargard), Andrrew (Stargard/Szczecin), Ryoku (Świnoujście/Szczecin), Akasza (Strzegom), Br4d3k (Międzyrzecz Podlaski), SyjaM_ka (Radom) oraz Ragmar (główny organizator), DeMetylen, Kiti_Cat, bej, _roska_ (wszyscy Warszawa). Głównym dniem zlotu okazała się sobota, trzeciego marca. Tylko wtedy rozkoszowaliśmy się imprezowaniem w pełnym 12-osobowym składzie (fotki poniżej).
Pomysł zlotu powstał zupełnie przypadkowo :) Tydzień czasu miałem mieć wolne mieszkanie, więc rzuciłem na publiku hasło, które od razu spotkało się z aprobatą, tym bardziej ze zlotu w Warszawie nie było jeszcze żadnego. Tak więc szybko zebrała się nawet pokaźna grupa chętnych, tym bardziej, że mogłem zagwarantować darmowy nocleg.
Wszystko zaczęło się o 16:00 kiedy to odebrałem na Centralnym Andrrewa, Ryoku, Coolia i Wilka. Ponieważ zawsze muszą być komplikacje (a pierwszego dnia były największe), moi rodzice przesunęli wyjazd o jeden dzień, musieliśmy kilka godzin połazić po Warszawie. Poszliśmy więc do klubu Wieżyca na "wjazdowy" browarek. Tam oczywiście dowiedziałem się, że moja rezerwacja jest nieaktualna, bo ktoś inny zapłacił za rezerwacje na 120 osób.... Na szczęście z pomocą przyszedł DeMetylen, rezerwując stoliki w klubie "Bururu" (:D) gdzie sam pracuje. Po kilku piwach skierowaliśmy się w stronę mojego domu, odprowadzając po drodze Wilka do Agrykoli, gdzie miał nocleg. Nie omieszkałem również pokazać jak powinien smakować prawdziwy kebab, więc zatrzymaliśmy się przy najlepszym kebabie w stolicy. Później po "lekkiej" wymianie zdań z rodzicami, moja siła perswazji wzięła górę i mogliśmy spokojnie udać się do mojego domu na nocleg.
Ponieważ Akasza uraczyła nas przyjazdem w środku nocy (7:00) musieliśmy z samego rana odebrać ją na drugim końcu Warszawy. Także po pozbyciu się tylko zbędnego balastu i odprawieniu rodziców do Zakopanego, zaczęliśmy drugi - główny dzień zlotu. Odebrawszy Akaszę z dworca, zwiedziliśmy targi EXPO (specjalnie dla Coolia), wypijając po drodze kilka browarków. Następnie udaliśmy się pod Pałac Kultury, gdzie czekał już na nas Bradek i w takim składzie, pożerając po jeszcze jednym kebabie pojechaliśmy do mnie, gdzie czekali już Syjam_ka z Wilkiem. Po kilku godzinach, co niektórzy pokrzepieni oparami z fifki, udaliśmy się do knajpy, gdzie czekał już na nas DeMetylen i bej ze swoją towarzyszką - _roska_. Później dołączyła także Kiti_Cat. Wypiwszy kilka piw przy pogawędkach DeMetylen zaproponował zmianę knajpy na Babylon, która niestety była o wiele dalej od miejsca noclegu. Postanowiliśmy jednak zmienić lokal bo miał bardziej tętnić życiem. Po drodze oczywiście zatrzymaliśmy się w jednej z bram by obalić w kółeczku żołądkową gorzką ;) Po dotarciu na miejsce, wiele osób się jednak rozczarowało. Monotonna muzyka typu Drum'n'Bass w stylu Chemical Brothers po pewnym czasie zaczęła dudnić w głowach. Był jednak parkiet, na który w końcu skusił się Andrrew i Akasza, a my prowadziliśmy rozmowy na wszystkie tematy jakie tylko istnieją, pokrzepiając się piwami i pysznymi, darmowymi kanapkami ze smalcem i skwarkami. Niestety, monotematyczny łomot muzyki po pewnym czasie zmęczył już wszystkich do tego stopnia, że dosyć wcześnie zebraliśmy się do wyjścia, choć drugą część drogi odbyliśmy już liniami nocnymi. Gdy dotarliśmy do mnie do domu, każdy dostał jakiś przytulny kącik i udał się na spoczynek. Tylko ja i Coolio gadaliśmy i arbuzowaliśmy na necie do białego rana ;)
Niedziela zaczęła się od pysznej jajecznicy przygotowanej przez dziewczyny i deseru w postaci kilku buchów z fifki. Następnie Syjam_ka i Wilk wyalienowali się od reszty i wybyli połazić po mieście a Bradek udał się do szkoły, jako że to był jego cel przyjazdu do Warszawy. Reszta przygotowywała się do nieuniknionej pory pożegnań. Najpierw opuściła nas Syjam_ka, odprowadzona przez Wilka, niewiele potem na dworcu Wschodnim, my wsadziliśmy do pociągu Akaszę. Jako że Coolio miał za godzinę też pociąg, postanowiliśmy poczekać. Chwilę potem zjawił się Wilk który zostawił u mnie cały bagaż i był zmuszony dłużej zabawić z Warszawie, przez co postanowił popełnić samobójstwo, jedząc zapiekankę na dworcu, na którym nie powinno się nic jeść. W czynności tej dzielnie kibicował mu Andrrew, a zmarznięta Ryoku zadowoliła się herbata z cytryna. Będąc bardziej przezornymi, wraz z Cooliem znaleźliśmy na dworze przytulny kącik na uboczu i obaliliśmy pożegnalnego browara. Gdy Coolio odjechał, niestety już tylko w czwórkę w składzie Ragmar, Andrrew, Ryoku i Wilk, rozpoczęliśmy kolejny, najspokojniejszy juz etap zlotu, Wieczór spędzając przy piwie i przysypianiu na filmie DVD.
W poniedziałek i następne dni pokazywałem trochę stolicy, jednakże z wielu szczegółów musieliśmy zrezygnować, gdyż w Warszawie nie płaci się jedynie za powietrze :] Jednak udało nam się zaliczyć najnowsze centrum handlowe "Złote Tarasy", Łazienki, budynek sejmu z bliska i najładniejsze centrum handlowe po mojej stronie Wisły "Promenadę", w której też skusiliśmy się innego dnia na kino, a nawet zbudowany z wielkim rozmachem, najnowszy w warszawie Most Siekierkowski, a nawet Jarmark Europa zwany inaczej Stadionem X-lecia. Ryoku, która zaniemogła i nastraszyła nas 39cio stopniową gorączką siedziała w domu robiąc sobie maratony Króla Szamanów. Przedostatniego dnia tylko wybrała się razem z nami na Stare Miasto i do muzeum Wojska Polskiego.
W międzyczasie, dokładnie w poniedziałek odbyła się jeszcze "mała balanga" gdy postanowił nas odwiedzić DeMetylen. Wyszliśmy po niego z Wilkiem, a wróciwszy polała się znów wódka i rozgrzała fifka, co było widać na IRCu, w postaci fazy z aferą FOZZ :) Gospodarz zmęczony życiem padł pierwszy, reszta walczyła z gastrofazą i alkoholem do 2 w nocy :)
No i najsmutniejszy dzień - czwartek. Sprzątanie, pakowanie się i leniuchowanie. W końcu późnowieczorna wyprawa na Dworzec Wschodni, skąd o 22:28 odjeżdżał pociąg do Szczecina. Nie mogąc się pożegnać wsiadłem razem z nimi do pociągu i zastanawiałem się czy nie kupić u kanara biletu do Szczecina :] Ale, niestety nie mogłem. Więc wysiadłem na Centralnym, gdzie jeszcze raz się pożegnaliśmy. Pociąg odjechał a ja udałem się do pustego już domu. Był to chyba najdłuższy dla niektórych zlot, ale zarazem dosyć spokojny.
W ten oto sposób, pierwszy zlot #dolar w stolicy dobiegł końca...